To już nie są ciasteczka przygotowane w 10 minut, w kolejne 10 upieczone. Zrobienie jabłecznika zajmuje trochę więcej czasu, ale naprawdę WARTO 🙂
Moje poszukiwania zdrowych łakoci mnie samą zaskakują. Chodzi mi głównie o fakt, że gotowanie owszem, ale pieczenie nie było mi nigdy szczególnie bliskie 🙂
Jak widać, wszystko może ulec zmianie. Całe szczęście…. jakoś ciężko mi teraz patrzy się na „gotowce” – ciasta, ciasteczka, pączusie, których cała masa w każdym możliwym sklepie. Jak myślę o ich składzie, sposobie przygotowania itp, nawet nie mam na nie ochoty i przygotowuję coś w domu. Stąd jestem przekonana, że jeszcze sporo nowości się pojawi.
Dzisiaj obiecany przepis na jabłecznik, na 4 rodzajach mąk, a żadna z nich to nie mąka pszenna 🙂
Składniki:
CIASTO:
- 300 g masła – roztopionego, schłodzonego
- 130 g mąki ryżowej
- 110 g mąki gryczanej
- 80 g mąki amarantusowej
- 140 g mąki ziemniaczanej
- 150 – 200 g ksylitolu (kwestia smaku – ja dałam mniej, ale najlepiej po prostu spróbować)
- 5 żółtek
- szczypta soli
Jeśli nie macie którejś z mąk (ryżowa, gryczana, amarantusowa – spokojnie możecie zastąpić ją inną)
NADZIENIE:
- 2 kg jabłek
- ksylitol – w zależności od smaku jabłek i preferencji
- sok z 1/2 cytryny
- 1 łyżeczka cynamonu
Wszystkie składniki na ciasto wsypujemy do miski i dokładnie mieszamy. Formujemy kulę, którą wsadzamy do lodówki na 30 minut. Po tym czasie wyjmujemy, dzielimy na 2 części. Połowę wykładamy na blaszkę (ja dałam na papier do pieczenia) – trudno je rozwałkować, ja po prostu przygniatałam rękoma. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 15 minut. Dużo zależy od piekarnika, w każdym bądź razie ma być lekko złotawe.
Drugą połowę w tym czasie trzymamy w lodówce.
Nadzienie przygotowujemy następująco: obieramy jabłka i ścieramy na grubych wiórach. Wkładamy do garnka, dodajemy lub nie – ksylitolu i cynamon. Dusimy, ale tak żeby się nie rozpadły i dodajemy sok z cytryny – mieszamy. Jabłka musimy schłodzić.
Kiedy jabłka są chłodne kładziemy je na przestudzony podpieczony placek a na nie ścieramy na tarce – grube wióry, drugą część ciasta, którą trzymaliśmy w lodówce.
Całość wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy 25 – 30 minut.
Ciasto ma mieć lekko złoty kolor.
PRAKTYCZNE WSKAZÓWKI:
Ciasto po wyjęciu i przestudzeniu możemy wcinać 🙂
Piekłam je po raz pierwszy i kolejny raz jeszcze odrobinę zmodyfikuję. Mianowicie białka z jaj, które nie są w przepisie wykorzystane, ubiję z ksylitolem, położę na jabłka i dopiero wtedy warstwa startego ciasta.
Dlaczego?
Po pierwsze – szkoda trochę tych białek, a nikt u mnie nie jest na nie uczulony, a po drugie z takiego świeżego niestety spadała ta wierzchnia warstwa startego ciasta. Drugiego dnia, po wyjęciu z lodówki już nie i smakowało tak samo dobrze, a wg niektórych nawet lepiej.
W każdym bądź razie jest PRZEPYSZNE!
Życzę SMACZNEGO!!!
Przepis odrobinę przeze mnie zmodyfikowany znalazłam w książce: „Kuchnia polska bez pszenicy”.